czwartek, 28 stycznia 2016

Przyjaźń

Przyjaźń, jak i miłość, trzeba pielęgnować. 

Tak, jak niepodlewany kwiat więdnie, jak nieutrzymywany ogień gaśnie, tak niepielęgnowana przyjaźń się kończy...
Albo nie ma się dla siebie czasu, albo nie potrafi się ze sobą rozmawiać, albo jedna z osób wyrządziła drugiej krzywdę, albo po prostu, z czasem, ten związek zaczyna się nudzić.

Koniec przyjaźni... Czy to naprawdę koniec? Przecież nie da się, ot tak, zapomnieć o drugiej osobie, która jest dla nas ważna, nie da się wymazać jej ze swojego życia.
Niektórym jednak zapomnienie nie sprawia problemu, innym wręcz przeciwnie... Czasem obie strony żałują tego, co straciły, ale nie potrafią odbudować czegoś tak ważnego jak przyjaźń.

A może warto? Może warto odbudować to, co niegdyś było tak silne...? Może warto spróbować. Choćby po to, by nie żałować, że nie zrobiło się NIC, żeby ratować przyjaźń.

Tylko że w takiej sytuacji zwykle na scenę wkracza strach wraz z niedowierzaniem we własne siły.

Ludzie boją się kolejnej, pogrążającej ich jeszcze bardziej, porażki. Dlaczego się boją? Dlatego, że nie wierzą we własne możliwości, nie wierzą w powodzenie „odbudowy”.

Prawda jest taka, że gdyby się udało od nowa zbudować to, co się zniszczyło, to byłoby to znacznie silniejsze i trwalsze. Może dlatego warto zabrać się za odnawianie przyjaźni... Wierzę, że warto.

A jeśli nic jeszcze w tej cudownej konstrukcji, jaką jest przyjaźń, nie runęło, to warto pamiętać, by pielęgnować. Bo niepielęgnowana przyjaźń więdnie niczym kwiat. Pielęgnujmy, a może wtedy nie trzeba będzie tak wielu wspaniałych przyjaźni spisywać na straty, może dzięki temu nie będziemy musieli budować od początku.

Pielęgnujmy.

__
Chodziło mi o przyjaźń w tzw. 'realu', do internetowej ten tekst ma sie nijak. 

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rusz się człowieku

Zaczęło się od dnia poznania się Twoich rodziców. Ale nieważne czy poznali się w restauracji, pociągu, czy na domówce zaćpani i pijani. Nieważne gdzie zrobili “to”. Nieważne czy byłeś “zaplanowany” czy byłaś wpadką na jakiejś z imprez. Nieważne czy się cieszyli czy siebie przez to znienawidzili, twierdząc że życie sobie zniszczyli. Nieważne czy urodziłeś się w domu, karetce czy szpitalu. Nieważne czy Twoja matka cierpiała przy porodzie. Nieważne czy zaopiekowali się Tobą, czy Cie pokochali, czy oddali do domu dziecka. Nieważne to kiedy nauczyłeś się chodzić, nauczyłaś się mówić. Nie liczy się to czy jako dziecko miałaś dziesiątki lalek czy jednego podartego pluszowego misia. Nie liczy się to jak traktowało Cię starsze rodzeństwo, koledzy w przedszkolu, a nawet sami rodzice. Nieważne czy jesteś jedynakiem, czy miałaś dom, szkołę, znajomych w przedszkolu. Nieważne gdzie chodziłeś do szkoły. Nieważne jakie dostawałaś oceny. Nieważne w jakich ciuchach pokazywałaś się na mieście. Nieważne czy miałaś w domu internet. Nieważne czy pod choinkę dostawałaś zestaw ajfonów. Nieważne czy w twoim domu nie było telefony. Nieważne czy na urodziny dostawałeś nowe airmaxy czy mama kupiła Ci w kiosku trampki. Nieważne w jaki sposób się wychowywałeś. Nieważne gdzie spędziłeś dzieciństwo. Nieważne kto nauczył Cię najwięcej. Nieważne czy chorowałeś czy nie. Nieważne czy ktoś z Twoich bliskich odszedł, umarł. Nieważne gdzie byłeś. Nieważne jak spędzałaś wolne chwile. Nieważne z kim się zaprzyjaźniłeś. Nieważne kogo poznałaś, kto Cię zostawił. Nieważne kto złamał Ci serce. Nieważne czy miałaś myśli samobójcze. Nieważne ile nocy nie przespałaś bo płakałaś. Nieważne ile chłopców w ilu klubach zaliczyłąś. Nieważne ile pieniędzy wydałeś na prochy. Nieważne czy życia miałeś dosyć. Nieważne czy podcinałaś sobie żyły, polewając rany wódką. To wszystko nie ważne. To wszystko to chwile. To sekundy. To momenty, których juz nie odzyskasz, nie zmienisz, nie możesz zrobić z tym nic. Nie możesz o tym zapomnieć - są jak wspomnienia żołnierza o wojnie. Nie możesz ich naprawić czy powtórzyć, Każdego dnia dostawałeś czas, czas którego nie dostaniesz już nigdy więcej. Może dobrze wykorzystałeś ten czas, może go zmarnowałaś. Może. Możesz o tym wszystkim pamiętać, lecz niestety nie zapomnieć. To są setki, tysiące wspomnień. To jest historia. Codziennie dostajesz nowe chwile, sekundy i godziny. Nie rozpaczaj, nie dramatyzuj. Nie cofaj się w przeszłość - a gdy niechcący to zrobisz, to tylko wyciągnij wnioski, niech one cie czegoś nauczą. Teraz też upływają Ci te cenne sekundy, możesz powiedzieć że chuj z tym, ale tak naprawdę Ci zależy, gdzieś głęboko w sercu. Wstań z krzesła, nie siedź w miejscu - nie rozpamiętuj. Właśnie teraz. Tak, to teraz właśnie piszesz swoją historię, możesz zrobić co tylko chcesz. Pierdol strach, to tylko psychiczny stan. To twoje życie. Spełniaj swoje marzenia, baw się. Nie płacz, to nie ma sensu. Nie zadawaj sobie bólu. Spójrz na to jak mija Ci czas. Zmień coś. Idź i zmieniaj swój świat. Tylko ty piszesz swoją historię. To od Ciebie zależy wszystko. Nie od tego co było kiedyś. Nie od rodziny, bliskich, twojego ex. Oni są tylko wpisem. Ty pisz dalej. Rób to co chcesz robić. W twoich rękach leży twoja przyszłość. To Ty możesz spełnić swoje marzenia. Nie to nie ściema. Co chwilę dostajesz te kilka sekund, więc je kurwa wykorzystaj człowieku. Nie wiesz czy będziesz żył 5 minut czy 50 lat. Ciesz się chwilą. Tym co masz. Doceń to co masz. Doceń tego kto jest obok bo za chwilę te chwile będą za tobą, ty możesz nie być wcześniejszym sobą, możesz zostać sam, więc kurwa doceń to co masz, ciesz się tym, zdobywaj więcej, pracuj nad sobą, nad swoim życiem, nad swoimi słabościami i wartościami. Każdy dzień to nowy rozdział, nowa strona. 
Całe Twoje życie to jedna wielka książka, jedna wielka historia. Historia która należy tylko do Ciebie, nikogo więcej, każdy inny jest tylko bohaterem, bohaterów może być wiele. Ty jesteś jedna lub jeden.


Nie marnuj kolejnych dni, proszę Cie, weź coś zmień, postaraj się, zrób coś, nawet ludziom na złość, nie daj kierować komuś innemu swoim życiem, swoją historią. Nie pozwól innemu wpływać na twoje marzenia, tylko idź i je spełniaj, walcz o siebie. Wykorzystaj czas, to tak naprawdę jedyne co dostajesz tylko raz. Przeszłości nie zmienisz, a przyszłość leży teraz w Twoich rękach - nie nie mówię o żyletkach. Nie będzie opcji ctrl+z, backspace, usuń czy kopiuj wklej. 
______
Czuje że ten tekst jest bardzo i ogólnie popierdolony, ale bardziej czuje i mam nadzieję że do jakiś zmian Cie skłoni.

sobota, 23 stycznia 2016

Bałagan


Natłok myśli. Chcesz się tego pozbyć. Głośna muzyka, ostra. Lubisz taką. Smutne teksty, teksty o cierpieniu, bywa, że się z tym utożsamiasz. Nie powinnaś- wiesz o tym. Chaos w głowie. Dusisz się, chcesz krzyczeć, ale masz zakneblowane usta. Sama to zrobiłaś, powoli i chyba nie do końca świadomie. Jesteś zamknięta jak w ciasnym pudełku. Nie bardzo wiesz jak się tam znalazłaś, ale chyba zrobiłaś to celowo, żeby się od wszystkich oddzielić. To było zanim poczułaś, że masz klaustrofobię. Ściany zbliżają się z zawrotną szybkością, czujesz, że zaraz Cię zgniotą, ręce Ci się trzęsą, co jest wynikiem panicznego strachu. Brakuje powietrza. Czasem od ścian pudełka, w którym jesteś odbijają się różne dźwięki. Śmiech, szept, czy odgłosy kroków. Kulisz się wtedy w kącie, mając wrażenie, że to po ciebie idą. Męczysz się i mimo lęku przed tym, co t


akiego znajduje się poza pudełkiem walisz pięściami w jego ścianki. Byle tylko się stąd wydostać. Ale nie możesz.
To pudełko jest w Twojej wyobraźni, to nie jest nic realnego. Twoja fantazja, Twój kokon, w którym jesteś. Wytwór wyobraźni. 

Żeby się schować. Walczysz z niewyobrażalną potrzebą kontaktu z 2 człowiekiem a panicznym strachem skierowanym przeciwko wszystkim ludziom. Gdyby tak stać się niewidzialnym... Może wtedy wychodząc rano z domu, ubrana najczęściej w jednej, czarnej tonacji, nie bałabyś się ich tak bardzo. Że zrobią Ci krzywdę, zranią.

Łatwo to zrobić, bo jesteś jak małe dzikie zwierzątko. Płochliwa.

Kiedyś ktoś już się zbliżył, przywiązałaś się mocno, za mocno. Poświęciłaś wiele. Ale on zniknął. A ty serce zamknęłaś na klucz i wyrzuciłaś go przez okno. Uważasz, że nie zasługujesz na nic, i darzysz siebie głęboką nienawiścią. Niszczące uczucie, zjada Cię od środka. 


Szarpiesz się, mała kukiełka na sznurkach. Chcesz je zerwać, ale to się nie udaje. Chcesz pomocy, ale nie potrafisz o nią prosić. Nie potrafisz krzyknąć, dać znać, że w ogóle jesteś. 


Często myślisz, żeby to przerwać, rozpruć kukiełkę i patrzeć jak bezwładnie opada na scenie, a za nią kurtyna. Ale czekasz, ciągle czekasz. Usiłujesz rozbić ten niewidzialny mur, który zbudowałaś. Chciałabyś wierzyć, że ktoś się zjawi i pomoże zdejmując knebel i niszcząc ścianki pudełka. Tak, żebyś mogła wyjść na zewnątrz i mrużyć oczy od słońca. A potem poda Ci rękę i będziesz mogła wesprzeć się na jego ramieniu. Wykrzyczysz wszystko, co siedzi w środku. Zapuka do serca, a jeśli nie będziesz umiała otworzyć to wywarzy drzwi. I będzie rozumieć Twój strach. Nauczy Cię 
wszystkiego od nowa, tak jak matki uczą swoje dzieci mówić, Pokaże Ci, że istnieją piękne rzeczy. Nie zmęczy się Tobą. 

Może to będzie piątek, może poniedziałek a może sobota. Może poranek, a może noc. Poczujesz się wolna poczujesz się sobą. Wyruszysz śmiało z podniesioną głową na spotkanie kolejnego dnia. On będzie szedł obok, pewnym krokiem, ale nie śpiesząc się nigdzie. I już nigdy nie pozwoli Ci upaść..

- Wierzysz? 

Musisz. Bo tylko tak masz siłę walczyć.

___
Wróciłam na Tumblra :) Dużo mniej depresyjna tematyka, zapraszam :)
http://only-golabek.tumblr.com/

piątek, 15 stycznia 2016

Obiecałem, że nigdy Cie nie opuszczę


Moje dziecko, widzę Twoje łzy, kiedy wylewasz je w ukryciu. Każdą z nich przechowuje w swoim bukłaku, bo są tak cenne dla mnie. Jesteś tak drogi w moich oczach. Ja słyszę każde słowo Twojego cierpienia, za nim jeszcze je wypowiesz. Pragnę Cie pocieszyć. Znam ciężar, który niesiesz na swoich barkach. Dźwigam go razem z Tobą, właśnie wtedy, gdy czujesz się najbardziej samotny. Ja jestem przy Tobie.  Obiecałem, że nigdy Cię nie opuszczę i ani na krok nie odstąpię od Ciebie. Choć byś miał iść przez wody, one Cię nie zatopią, ponieważ ja będę z Tobą. Bądź silny. Przyjmij wszystko co przyjdzie na Ciebie. Bądź mężny i mocny. Nie bój się. Ja idę z Tobą. Choć by nawet porzucił się ojciec lub matka, Ja Cię przygarnę. Dam Ci schronienie, przechowam Cię w swoim namiocie, w tym dniu nieszczęścia. Ze mną przejdziesz przez najciemniejsza dolinę swojego życia, ponieważ ja będę jakby lampą dla twoich stóp. Ciemność przestanie być ciemna i rozświetli Twoje życie. Wzywaj mnie w dniu utrapienia, Ja Cię uwolnię, a Ty Mnie uwielbisz. Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, Ja jestem z Tobą, żeby Cie chronić. Ja będę dźwigał Twe ciężary. Ja zajmę się Tobą. Ja, bo jesteś Mym ukochanym dzieckiem. Jesteś dziełem Moich rąk. Znam Cię lepiej, niż ktokolwiek inny. Nie goń za tym co wielkie, ale co przerasta Twoje siły. Każdy dzień mija tak szybko. Pamiętaj, że masz tylko jedno życie, więc przeżyj je mądrze i dobrze. Jest ono zbyt krótkie by sie smucić, więc rozraduj swe serce, pociesz je i oddal od siebie złe myśli. Napełnij je nadzieją i powstań. W ciszy i ufności leży Twoja siła. Wspomnij Moje działa i zobacz, zobacz jak wiele uczyniłem dotychczas dla Ciebie. Tak, Ja jestem Tym Bogiem. Nie ma innego. Będziesz szczęśliwy, bo Moja moc jest w Tobie. Pokładaj swą ufność we mnie, ponieważ beze Mnie nic nie możesz uczynić, a dla Mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Proś Mnie, a Ja Cię wysłucham. Trwaj we mnie, i proś o cokolwiek chcesz, a Ja to spełnię. Ja mogę uczynić o wiele więcej niż to o co prosisz lub co rozumiesz. Wylej swe serce przede Mną. 

Jeśli się nawrócisz, pozwolę byś znów staną przede Mną. Przyjdź do Mnie, bo czekam na Ciebie. Ze wzruszeniem będę Cię wyczekiwał. Przebaczę Ci każdy Twój błąd i oczyszczę Twe serce. Jestem wierny i sprawiedliwy, dlatego wyznaj mi swoje winy, a Ja je odpuszczę. Jak odległy jest wschód od zachodu, tak Ja oddalę od Ciebie grzech. Dam Ci serce nowe, a usunę serce z kamienia. Dziecko, proszę Cię, przebacz tym którzy Cię zranili. Przebaczaj im, abym Ja bym mógł przebaczać Tobie. Puść wszystko w niepamięć, a ja opatrzę Twoje rany. Wiem, że to trudne, ale Ja sam dałem Ci przykład. Nie zwlekaj i zrób to teraz. Zostaw Swoją przeszłość i spoglądaj przed siebie, bo mam względem Ciebie wspaniały plan. Wybrałem właśnie Ciebie. Jeśli pójdziesz moją drogą, będę współdziałał razem z Tobą. To ja sam jestem Twoją drogą. We mnie dokonasz czynów pełnych mocy. 


Czy pójdziesz ze Mną? Czekam na Twoją odpowiedzi / Twój tata, Bóg...

wtorek, 12 stycznia 2016

Przemijamy

Przemijanie jest jak droga. Jesteśmy stale w tej drodze, wędrując od zjawiska do zjawiska, od wartości do wartości. W czasie tej wędrówki napotykamy się na szczęście, smutek i cierpienie. Spotykamy ogień, wodę, ciepło i zimno. Doświadczamy w niej radość, a także ludzką przyjaźń. Myśli nasze są w ciągłym ruchu. Przesuwamy się przez życie, ale wszystko zostawiamy za sobą.

Kiedy idziemy na cmentarz, droga jest czarna od tłumów. Ludzie idą pokornie i cicho, niosąc wiązanki i znicze. Jedni szepczą pacierze, inni wspominają bliskich. Na grobach palą się świece i stoją kwiaty pamięci. Oczy ludzi zwrócone są ku zmarłym.

Każdy głęboko wierzy, że tak naprawdę człowiek nie umiera, i zawsze jakaś cząstka jego jest wśród nas.

Gdy myślimy o naszych bliskich, którzy stali się wolni, służąc Chrystusowi, nasuwa nam się myśl o śmierci. Jednak czym jest śmierć? M
ożemy powiedzieć, że śmierć jest ostatnią sceną ludzkiego życia, którą każdy musi przejść niezależnie od wieku, majątku i wyglądu. Jest partnerem życia, zabija przyszłość i zatrzymuje czas. Ale kiedy ona nadejdzie? Kiedy zapuka do moich drzwi i zabierze mnie ze sobą? Tego nie wiemy. Może to być jutro, za tydzień, miesiąc, rok..., a może nawet dziś. Nie wiemy, ponieważ śmierć zaskakuje nas na każdym kroku, zabierając ze sobą ludzi młodych i starych, dobrych i złych. Jednak nie bójmy się śmierci, bowiem będziemy żyli w wiecznym szczęściu, które odnajdziemy w Bogu.

Nasze dusze będą przy Bogu, a ciała pochowane będą na cmentarzu, z którego nikt nie wychodzi i wraca. Codziennie przybywa „mieszkańców”, wśród których nie ma kłótni i sporów, zazdrości i plotek. Nikt tu nie jest mniej czy bardziej ważniejszy, wszyscy są bowiem równi. Na cmentarzu panuje wielkie milczenie, nie słychać żadnych rozmów i głosów, jest to bowiem miasto umarłych, które jest przestrogą dla żywych, że śmierć jest przed nimi.

sobota, 9 stycznia 2016

Sens istnienia

Czym jest życie? Jaka jest jego wartość? Co jest celem istnienia? Co czeka nas po śmierci? Czy jest jakiś inny świat? Pewnie zastanawialiście się nad tymi pytaniami, niewątpliwie bardzo istotnymi dla nas żyjących.

Życie.  Jedni mają je krótkie, drudzy bardzo długie.  Jedni chcieliby mieć je na wieczność, drudzy chcą z nim zerwać.  Śmiejemy się, płaczemy, wznosimy i upadamy.  Robimy masę przyziemnych rzeczy, ale jakże wyjątkowych.  Cenimy sobie życie mimo wszystko.  Odruchowo bronimy się przed zagrożeniem.  Spotyka nas ogrom niespodzianek, tak dobrych, jak i złych.  Życie jest tak wielkim darem, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie ma dla nas znaczenie.  Często, kiedy stajemy przed groźbą jego utraty zastanawiamy się, jak wiele mogliśmy jeszcze zdziałać przez te wszystkie lata próżności.  Nie możemy wyobrazić sobie siebie bez życia.  Co by było gdyby nas nie było?  Nie możemy sobie na to pytanie odpowiedzieć, bo to niemożliwe.  Dlatego tak często sami bezmyślnie sobie je odbieramy.  Dziś jest dobrze, ale czy jutro będzie lepiej?  Wierzę, że każdy mój jutrzejszy dzień będzie lepszy od poprzedniego.

Piszę, śpiewam, patrzę, słyszę, czuję, rozmawiam i robię milion innych rzeczy, o których wartości nie mam pojęcia.  Często jesteśmy tak zapracowani, że nie mamy czasu na przemyślenia. Każdy dzień wygląda tak samo.  Biegamy tam i z powrotem - bez sensu. Chcemy zarabiać miliony, które stracimy - bez sensu.

Mamy masę kompleksów: "Ten nos jest za duży!”, „Mam okropne nogi”, „Muszę iść na operację, przecież nie mogę się tak pokazać na ulicy!" - bez sensu. To przecież przeminie. Nie chcemy bardziej się wysilić i zrobić czegoś, co przetrwa i nie zamieni się w nicość. Nasza dusza, nasz charakter, nasza osobowość i styl życia. Bądźmy tacy, jakimi byśmy chcieli być. Nie bójmy się mówić tego, co myślimy oraz ludzi, którzy się wyśmiewają i kpią sobie z nas. Kroczmy własną drogą, którą sami sobie wyznaczymy, bo tylko wtedy będziemy mogli naprawdę się rozwijać. To jest celem życia - stawanie się lepszymi, dążenie do doskonałości. Nie jest możliwe, aby ją osiągnąć, ale trzeba kierować się jej zasadami.

Czy życie miałoby jakiś głębszy sens, gdyby było ograniczone pewnym czasem? Gdybyśmy zrobili coś i nie dokończyli tego? Bylibyśmy jak wszystko inne: takie same, zwykłe i nijakie. Przemijający, przegrywający z czasem i zapomnieniem nie mielibyśmy nic.  Ale nie jesteśmy tacy. Możemy trwać i będziemy trwać. Będziemy doskonalić siebie i swój świat na tyle, na ile tylko zapragniemy. Myślimy, stwarzamy, kochamy. Nie może nas zgładzić żaden czas, możemy za to zniszczyć się sami, ale czy tego chcemy? Nie. Chcemy szczęścia. Każdy z nas dostaje je takie, jakie sobie wymarzy. Jesteśmy.

Wraz z poczęciem weszliśmy do życia i do tego świata, lecz wyjść już nie możemy.

czwartek, 7 stycznia 2016

Samotność

Tak mało mogę...

Zamknięta- to ode mnie zależy, co zobaczę za umysłu kratami. Może tak jak zawsze- kałużę i mokre liście... Może tylko zeschniętą gałąź na rozstaju dróg... A może w końcu gwiazdy...

Zabierz mnie stąd, zapakuj, przewiąż kolorową kokardką... Tylko nie zapominaj, nie upychaj do ostatniej szafki, na dno, pod dawno nieubieranym swetrem. Przytul i pokaż niebo. Opowiedz historię naszego istnienia, tylko nie szczyp i nie patrz na mnie ironicznie... Pogłaskaj po głowie, jak dopiero narodzone dziecko. Ofiaruj serce, czyste, a nie przebite zardzewiałą szpilką... Moja samotność kiełkuje, a ja z uśmiechem wyrywam chwasty...

Ironia losu. Znów wewnętrzna pustka... mhh... Pustka, głupie, niepojęte słowo... Brak doznań, nijakość, chwila słabości... Składa się na bezwartościową pustkę, zbędną, a jednak przenikającą do codzienności...

Usiadłam na łóżku, daleko wyciągnęłam nóżki ubrane w różowe skarpetki. Zamknęłam oczy- ciemnośc koi, zmniejsza ból, łagodzi... Powiedziałam dziś komuś, że jest tchórzem, nie potrafi walczyć, ucieka...

Nie wiem, czy zrobiłam dobrze, może nie chcę wiedzieć. Bo w Jego oczach jestem wyjątkowa. W nijakiej, pełnej sprzeczności osobie widzi kogoś, kto go zachwyca. A ja ranię słowem... Sprawiam ból gestem... Nie zasługuję na uznanie, wyidealizowanie. Ja nie potrafię wybrać... Zasnąć, nie obudzić się... Przyśpieszyć przeznaczenie... Złudne marzenia, nieustanna walka z własnym odbiciem. Mój cień stał się moim przekleństwem, przypomina mi, że żyję, depcze po odciskach, rozrywa blizny... Krwawe żniwo na mojej duszy, mój błąd, bo nie wiem nawet, kim jestem... Oczywiste jest to, że brak mi odwagi, by spojrzeć w twarz własnemu odbiciu... Chowam głowę w kolanach... Siedzę tak chwilkę, aż poczuję ulgę... Wstaję, potykam się o nogę wystawioną przez los... Kpina...
Upadam...

Dopiero pod koniec życia wiemy wszystko, co jest potrzebne, by je zacząć...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Cierpienie

Cierpienie jest tym, czego żaden człowiek nie lubi.

Można rzec, że wręcz go nie nawidzi. Bez względu na to czy jest to cierpienie fizyczne, czy psychiczne. Ale czy warto przed nim uciekać? Przecież i tak nas dotknie. Przed nim nie można uciec. Jest ono nieodzownym elementem naszego życia.

Często mówi się, że ci, których nigdy nie dotknęło nieszczęście, nie wiedzą, czym ono jest. Według mnie każdy człowiek wie, czym jest nieszczęście, gdyż nie omija ono nikogo. Każdy cierpi na swój sposób. Niektórzy są kalekami, nie mogą sprawnie się poruszać, wielu cierpi z powodu miłości, a jeszcze innych nieustannie dręczy sumienie. Tak więc cierpienie nie wybiera sobie ofiar, ani także nie omija nikogo. Może tylko przybrać różną postać.

Każdy z nas wie jednak, że cierpienie nas dotknie. Ale czy rzeczywiście jest ono niekorzystne dla człowieka? Moim zdaniem człowiek powinien chcieć cierpieć, gdyż ból, który go prześladuje i gnębi, pozwala także odczuć prawdziwe szczęście. Tym większa jest radość z każdej rzeczy, czy chwili życia, im więcej wycierpimy.


Tylko człowiek, który wiele wycierpiał może cieszyć się życiem i spokojem ducha.

Wszystkich ludzi można podzielić na dwie zasadnicze grupy: ludzi zaznających szczęścia w cierpieniu i ludzi zaznających szczęścia w pomaganiu cierpiącym. Istnieje też trzecia grupa osób, które nie mogą zrozumieć istoty cierpienia. Przez całe swe krótkie życie uciekają, ale i tak ucieczka ta kończy się często samobójstwem.

 Ludzie, którzy czerpią radość z pomocy potrzebującym, są zawsze zadowoleni z życia, wiedzą, że coś zrobili dla innych, a tym samym i dla siebie. Człowiek, który chce zaznać radości w cierpieniu, musi być wytrwałym i cierpliwym optymistą. Przykładem może tu być inwalida jeżdżący na wózku. Jeśli był wcześniej zdrowy, a dopiero później spotkało go nieszczęście to załamuje się. Ale jeśli będzie cierpliwy i wytrwały zacznie zauważać plusy takiego życia. Bycie człowiekiem, który potrafi zaznać szczęścia jest bardzo trudne i tak naprawę tylko niewielki odsetek ludzi to potrafi.

Skoro każdy musi, lub chce być Hiobem, to w jaki sposób to ma czynić, aby uzyskać radość z cierpienia? Na pewno musi unikać cierpienia na pokaz, rozgłaszania swojego bólu. Tak w ogóle to nie można wyrazić ogromu naszego bólu innym.

 Prawdziwe cierpienie tkwi w głębi duszy. A tym cierpieniem jest nasze szczęście, radosne chwile życia, miłość, które zamieniają się w rozpacz, gorycz, smutek i ból. 

sobota, 2 stycznia 2016

Samoistne zabójstwo

Nie uzewnętrzniaj emocji! Nie mów zbyt wiele! Nie myśl za intensywnie! Nie wyróżniaj się! Najlepiej zamknij się i siedź cicho! A gdzie miejsce na odrobinę? A gdzie miejsce na nasze małe dziwactwa? Cóż, zdaje się, iż dzisiejszy świat już kompletnie zapomniał o najbardziej wyjątkowych w swym sposobie bycia, najbardziej wyzwolonych w swym sposobie bycia i najbardziej wyzwolonych w czynie, jak i słowie, nielicznym oraz znikomym odłamku społeczeństwa, zwanego skromnie indywidualistami. Dlaczego poruszam ten temat? Już wyjaśniam.
Jako młody obserwator otaczającego środowiska, w którym niestety przyszło mi egzystować i poznawać różne aspekty życia codziennego, odnoszę wrażenie, iż nie pozwala nam ono - bądź osoby nim rządzące - na ujawnienie swojego prawdziwego „ja”, nie mówiąc już o jakimkolwiek poszanowaniu wartości takich, jak wyzwolenie, wolność, niezależność. Młodzi ludzie nie mogą pozwolić sobie na luksus wyrażania siebie poprzez swój nietuzinkowy charakter, bądź nieograniczone pomysły, a wszystko za sprawą osób z tak zwanej „wyższej półki”, czyli tych, których możemy ustawić na najwyższym stopniu karierowo-zawodowej drabinie hierarchii.


Do czego zmierzam? Po prostu w polskim społeczeństwie mamy do czynienia z masowym podporządkowaniem się władzy, czego osobiście nie popieram. Jak to rozumiem? Są w Polsce ludzie, którzy swoją postawę, swój styl bycia, swoje wartości i afirmacje życiowe uważają za godne naśladowania, za autorytet, a my, jak te potulne barany bez żadnego, ale mamy je akceptować, co więcej mamy wcielać je we własne życie i ani waż się cokolwiek złego powiedzieć. To zwykłe łamanie praw człowieka! Każdy z nas ma swój własny mały świat. Każdy z nas jest wyjątkowy i ma ogromny potencjał twórczy. Tylko dlaczego tak często go skrywamy? Czyżby to zwykły starach przed wyśmianiem? Przed tym, co powiedzą inni? Przed tym, jak zostaniemy odebrani? To dla mnie totalna paranoja społeczna.

W swoim życiu miałam zaszczyt poznać wielu cudownych, inteligentnych, a przede wszystkim nieprzeciętnych pod względem myślenia ludzi. Każdy z nich wyrażał to, co czuje w inny sposób. Alka pisała piękne wiersze, ale nigdy ich nikomu nie pokazała. Przez lata gromadziła je w jednej z teczek. Bała się reakcji ogólnego niezrozumienia i wyparcia z grupy rówieśniczej. Tomek swoje odczucia i emocje uwieczniał w stylu ubierania, projektując wyjątkowe, zupełnie różne od tych ze sklepowych wystaw, kreacje. On nie bał się wyjść na ulicę, do ludzi. Nie przejmował się tym, co inni o nim sadzą, bo wierzył, że opinia innych tak naprawdę jest mało istotna w życiu, a najważniejsze jest poczucie własnej wartości i poczucie, że przez swoją odwagę i kreatywność możemy stać się inspiracją dla innych. To jest bardzo trudne i często niesie za sobą wiele bólu, cierpienia oraz rozczarowań.
W dzisiejszych czasach trudno być indywidualistą, gdyż nasze społeczeństwo pełne jest pasywnie myślącego pogłowia społecznego i nie jest raczej nastawione na przejmowanie inicjatywy oraz branie życia we własne ręce. To bardzo źle, bo jako społeczeństwo powinniśmy mieć świadomość, że każdy z nas, każda ludzka jednostka, wnosi swoje małe ziarenko prawdy, które z czasem zaowocuje i zacznie być powszechnie respektowane. Ale co zrobić, skoro u połowy populacji samo słowo „indywidualizm” budzi dezaprobatę, a co dopiero indywidualizm w praktyce? Wydaje mi się, że część ludzi po pierwszej porażce poddaje się i po części nawet to rozumiem. Dochodzimy do wniosku, że Oni, tamte szare ludziska, mają przewagę i wybieramy fałszywe ugrzecznienie się od ciągłych konfrontacji. Zapominamy o sobie, o swoich potrzebach i zaczynamy przypominać takie bezuczuciowe, teatralne manekiny, grające wszystko, co się im nakaże. Takich ludzi jest mnóstwo. Spotykamy ich na każdym kroku. Najgorsze jest to, że
podporządkowując się tak naprawdę niczego nie zyskujemy, wręcz przeciwnie - tracimy.

Tracimy wolność i niezależność. Jan Paweł II, autorytet wielu milionów ludzi na całym świecie, głosił: „Prawdziwą wolność mierzy się stopniem gotowości do służby i daru z siebie. Tylko tak pojęta wolność jest prawdziwie twórcza, buduje nasze człowieczeństwo i buduje więzi międzyludzkie”, dlatego nie lękajmy się iść przed siebie i pokazywać światu, kim jesteśmy. Pamiętajmy, że życie jest walką, ale warto ją podjąć, bo utwierdza nas ona w przekonaniu, że jesteśmy silnymi, świadomymi swego bytu ludźmi.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ściągnięcie biologicznego płaszcza, a jakie odziewa nas otoczenie wymaga od nas wręcz heroicznej odwagi i w dużej mierze wiąże się z podjęciem ogromnego ryzyka. To zabrzmi bezczelnie, co teraz powiem, ale powinniśmy olewać system, który nami rządzi, bo on nie czyni nas ludźmi wolnymi. On tylko narzuca nam, co wolno, a co nie. Nie liczy się z naszymi potrzebami i naszym zdaniem. Świetnym przykładem są nasi wiarołomni politycy. Któremu z nich tak naprawdę na nas zależy? Żadnemu. Oni nie widzą nic poza czubkiem swojego nosa, a kolejne platynowe karteczki z dziesiątkami elips na końcu wyznaczają im cel i przesłaniają wizje współczesności. Przesłaniają prawdziwe polskie realia, z którymi oni nic nie robią, pozostawiając samemu sobie na pastwę losu. Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się też to, że polityka i ustrój panujący w naszym kraju, czyni nas kopiami samych siebie. Dlatego tym bardziej cenię sobie ludzką egocentryczność i odrobinę szaleństwa. Podziwiam ludzi, którzy potrafią spojrzeć drugiej osobie w oczy i z satysfakcją wyrażać swoje zdanie. Podziwiam ludzi, którzy potrafią wyhaftować sobie na bluzce ulubiony fragment wiersza i ekshibicjonistycznie się z nim obchodzić. Podziwiam ludzi, którzy nie podążają za modą i, jak cała masa ludzisków, nie noszą granatowych, wytartych Lewisów ani nie biegną do nowo co otwartego klubu.

Indywidualizm to taka wartość, która uświęca nas w przekonaniu, iż jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i że nie ma drugiej takiej Edyty, Kaśki czy Natalii. Indywidualiści to ludzie bardzo wartościowi, wierni swoim ideom, pomimo ciężkich warunków społecznych. Należy im się szacunek, bo jako jedni z nielicznych, startują w zawodach na dociekanie prawdy - prawdy o sobie i dzisiejszym świecie. To zwykle ludzie inteligentni, wyrafinowani w swych poglądach oraz nie bojący się upadków i częstego niezadowolenia, a może i zazdrości ze strony innych. Popieram ich i głęboko wierzę, bo mają świadomość swojej inności. Przechodzą przez życie nie po linii prostej, ale we wszystkich kierunkach, poznając wszystkie jego zagadki i pozostawiając po sobie wspomnienie oraz pamięć wyjątkowych osobistości. A co do pozostałych, ośmielcie się czuć i sprzeciwiać, nie zapominając, że dziwactwo jest nieodłącznym elementem życia.